Odmawiaj czyli zadanie #20

Przy zadaniu #10 zdecydowałam, że każdą z kolejnych dziesiątek zadań zaczynać będzie zadanie będzie jednym z pięciu R – zasad zero waste wymyślonych przez Beę Johnson.

Zadanie #10 brzmiało: Kompostuj (od R jak angielskie Rot).

Zadanie #20 zatem brzmi: Odmawiaj (od R jak angielskie Refuse).

Odmawianie jest w zasadach zero waste zwanych „5R” na pierwszym miejscu, bo tak naprawdę od niego się wszystko zaczyna. Wszystko – w kontekście idei zero waste, ale nie tylko.

Odmawianie jest ważną cnotą. Umiejętnością. Odmawianie to niezbędny element wychowania (czyżby temat na kolejny artykuł?). Od odmawiania zaczyna się też minimalizm i dobrowolna prostota.

Odrzucając to modne nazewnictwo, można by powiedzieć, że odmawianie to asceza, silna wola, radzenie sobie z frustracją (rozumianą jako niespełniona potrzeba), nieuleganie napastliwym reklamom, mówienie “NIE” wszechobecnemu nadmiarowi. To także trening odróżniania potrzeb od zachcianek.

Komu i czego odmawiamy i jaki to ma związek z zero waste?

1. Odmawiamy sobie
2. Odmawiamy dzieciom
3. Odmawiamy sprzedawcom

Czego odmawiamy sobie, można wymieniać długo.

Odmawiamy sobie słodyczy i innych niezdrowych przekąsek, odmawiamy zachcianek zakupowych. Odmawiamy też sobie spania do dziesiątej i przesiadywania w internecie. Wszystko, co lubimy ponad miarę i potrzeby – potrzebujemy, nomen omen, sobie odmówić.

Odmawiamy sobie z różnych pobudek – tych związanych z ascezą i minimalizmem, ale też prozaicznych, bo ekonomicznych. Bo nas na coś nie stać. Bo nas na coś stać, ale możemy bez tego żyć. Bo chcemy żyć, nie produkując śmieci.

W tym ostatnim przypadku odmawiamy sobie głównie kupowania. Staramy się kupować produkty bez opakowań. Jeśli się nie da, wybieramy produkty zapakowane w papier lub karton, czyli coś, co można dość łatwo kompostować lub recyklingować.

Jest to trudne zadanie, bo wymaga dyscypliny. Zakupy nie mogą być impulsywne, musimy je zaplanować, aby zabrać ze sobą opakowania, torby, siatki, pudełka, woreczki. Musimy nauczyć się wynajdywać sklepy czy bazarki przyjazne takim zakupom do swoich opakowań.

Z drugiej strony – kiedy już takie sklepy czy bazarki znajdziemy – wiernie się ich „trzymamy”, co sprzyja nawiązywaniu relacji ze sprzedawcami i co upraszcza życie, bo nie kombinujemy, tylko chodzimy tymi samymi, utartymi ścieżkami.

Kiedy też upatrzymy sobie i wypróbujemy produkt, który spełnia nasze oczekiwania co do jakości i do ewentualnego opakowania (lub jego braku) – również pozostajemy mu wierni, co, jak wyżej – upraszcza życie, bo nie kombinujemy, tylko…

Jeśli odmawiamy sobie kupowania pewnych rzeczy, odmawiamy sobie też ich używania. Właściwie powinnam zacząć od tego.

Bo najpierw decydujemy, że nie będziemy używać na przykład kosmetyków w butelkach i pudełkach z plastiku (albo że nie będziemy pić wody butelkowanej), a potem – nie kupujemy ich.

Odmawiamy sobie też w sytuacjach „pozadomowych”. Nie pijemy wody z plastikowych kubeczków przy dystrybutorach na wodę w biurze czy przychodni. Nie używamy słomek plastikowych do napojów. Nie stołujemy się w barach czy jadłodajniach, w których podaje się jedzenie w jednorazówkach.

Odmawiamy sobie, gdy pakują nam zakupy do reklamówki, gdy częstują nas cukierkami („papierki”, najczęściej foliowe), Gdy podają nam herbatę ekspresową zapakowaną każdą w osobny papierek czy folię. I tak dalej…

Oczywiście nie zachęcam Was, byście stali się ortodoksyjnymi praktykami idei „zero waste”, choć jeśli czujecie taką potrzebę i macie tę moc, to super. Osobiście nie mam tej mocy i nie odmawiam sobie ani częstującym mnie osobom cukierków. Już szybciej odmówię herbaty zapakowanej w folię czy kawy w plastikowym kubku.

Prawda jest taka, że choć zawsze pisałam, że nie chcę być i nie będę niewolnikiem zero waste, to im więcej osób będzie miało w sobie moc bycia tymi „niewolnikami”, tym lepiej. Głosujemy wszak „nogami”. Swoimi wyborami. Im więcej osób zacznie szerokim łukiem omijać McDonaldy i odmawiać pakowania zakupów w reklamówki, wybierać kaszę czy makaron w papierowej torbie zamiast w foliowej, tym lepiej dla środowiska, a tym gorzej dla firm, które nie dostosują się do wyborów klientów.

Jak widzicie, od tematu odmawiania sobie gładko przeszłam do tematu odmawiania innym ludziom, w tym sprzedawcom i producentom.

Niedługo Święta Bożego Narodzenia. Czas prezentów.

Zatem: Odmawiajmy prezentów sprawiających, że stosy śmieci rosną. Prezentów nietrwałych, tandetnych.

To sprawa delikatna. Może umówmy się z rodziną na kategorie prezentów do zaakceptowania dla nas albo wręcz na konkretne rzeczy. Może jakiś gadżet pomagający oszczędzać zasoby lub nie produkować śmieci. Wiem, że to mało romantyczne, ale: bateria wannowa czy kuchenna z perlatorem! Stalowy bidon marki Klean Kanteen! (Dopisek z 2020roku: Mam identyczny jak podlinkowany, tylko trochę mniejszy. Dostałam od siostry na imieniny bodajże w 2018 roku. Dobrze się sprawdza, tylko że pokrywka nie jest stuprocentowo szczelna. Trzeba go nosić pionowo. To przez mechanizm ustnika, który jest tak zrobiony, by podczas picia się odpowietrzał.)

Odmawiamy sobie, odmawiamy sprzedawcom, producentom, ofiarodawcom i… dzieciom. Czego odmawiamy dzieciom?

W kontekście zero waste i naszej rodziny najczęściej muszę odmawiać dzieciom: wizyty w McDonaldzie, batoników, lizaków i chipsów, oraz słomek i mieszadełek do napojów. Zdarza się w przypadku Gwiazdy (jest najmłodsza – ma sześć lat), że muszę odmawiać jej gazetek o kucykach pony i tym podobnych, z dołączonymi zabawkami. Z zabawkami jest u nas o tyle łatwiej, że raczej nie zabieram dzieci do sklepów, no i nie oglądają telewizji, a co za tym idzie – reklam.

Napisałam „muszę odmawiać”? Aha. Musieć muszę, a właściwie jako orędowniczka zero waste – powinnam. Tylko, że… jakoś mi nie wychodzi. To znaczy… wychodzi, tylko NIE ZAWSZE.

A Wy? Macie TĘ MOC? Moc odmawiania?

P. s. Przyszło mi do głowy, że warto by napisać osobny tekst o tym, JAK odmawiać! I o tym, jak dzieci przyzwyczajone do tego, że odmawia im się z pobudek ekologicznych, nabierają świadomości zwanej przeze mnie „bezśmieciowymi okularami„.

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża, mama dwóch nastolatków i jednej córeczki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię robić na drutach i szydełkować, ale jeszcze bardziej – pisać. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze.

10 komentarzy

  1. Cudowny artykuł! Dziękuję!
    Ja uczę się odmawiać cały czas. Sobie, sprzedawcom, bliskim, dzieciom.
    Odmawiać grzecznie, ale stanowczo, tłumaczyć dlaczego kiedy to może coś zmienić.
    Uczę się też akceptować odmowę innych…

    To wszystko jest bardzo trudne. Wyrośliśmy w takiej otoczce narzuconych przekonań i konwenansów, że odmówić w sposób delikatny i niekrzywdzący, ale stanowczy i jasny jest bardzo, bardzo, bardzo trudno!

    1. Zgadzam się. Ja też uczę się żyć z umiejętnością odmawiania, przy zużywaniu minimum. Konsumpcja przeraża! W trudnej sytuacji jest rosnące pokolenie, jeszcze więszą dla nich sztuką jest/będzie odmawianie.

        1. A widziałaś to zdziwienie na twarzy sprzedawcy, kiedy poprosisz o zapakowanie wszystkich bułek do jednej torby. Albo nie zapakujesz owoców w oddzielne torby…

          1. Oj znam to spojrzenie, pełne zdziwienia a czasami wręcz bez aprobaty. No cóż… dzięki takim małym kroczkom moze uda się coś zmienić.

  2. Świetny tekst:) Odmawiam foliowych woreczków to podstawa, już w większości sklepów z których korzystam wiedzą, że mam swoją siatkę, albo wezmę w rękę. Również odmawiam sobie niektórych rzeczy, w myśl, że to co mam – wystarczy. Czasami coś kusi, owszem, ale i tak uważam, że poczyniłam duże postępy w ubiegłym roku a nawet dwóch:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *