W post scriptum artykułu „Jakie są zasady idei zero waste?„ napisałam, że wyjaśnię i rozwinę każdą z zasad na przykładzie swojej rodziny.
Zaczynamy! Dziś zasada nr 1 i nr 2.
Po pierwsze – odmawiaj (Refuse).
Już w początkach trwania eksperymentu zauważyłam, że pierwszą rzeczą, jakiej muszę się nauczyć, aby nie znosić do domu śmieci czy też w ogóle nie generować ich „tworzenia”, jest odmawianie (w moim przypadku – sobie i dzieciom, Męża zostawiam w spokoju):
1. Przyjmowania: torebek-opakowań plastikowych i papierowych, próbek kosmetyków, gazetek reklamowych, ulotek, wizytówek, papierowych serwetek, naczyń jednorazowych, słomek do napojów w restauracjach i barach.
Zauważyłam, że najtrudniej zrezygnować z opakowań (dlatego idę na kompomis i wybieram opakowania papierowo-tekturowe), papierowych serwetek w restauracjach (chyba że zacznę nosić ze sobą zestaw serwetek z tkaniny dla całej rodziny) i słomek do napojów (tutaj problemy z rezygnacją ma najmłodsza nasza Gwiazda).
2. Kupowania: napojów w plastikowych butelkach, jedzenia w opakowaniach jednorazowych, zabawek z plastiku, przedmiotów z plastiku, kosmetyków w opakowaniach, w ogóle przedmiotów w opakowaniach, nowych ubrań.
Najtrudniejsze jest odmawianie zabawek, zwłaszcza młodszym dzieciom (nie zamierzam być tutaj ortodoksyjna, skłaniam się raczej ku metodzie małych kroków). Co do innych przedmiotów z plastiku czy w ogóle tworzyw sztucznych, problem pojawia się np.: przy akcesoriach i ubraniach sportowych (okularki i strój do pływania, ubrania i sprzęt sportowy) i w ich przypadku nie zamierzam być dziwakiem niedoceniającym zdobyczy techniki.
Podobnie z butami i (rzadziej, bo ich nie lubię) rajstopami. Tych, w przeciwieństwie do ubrań, na pewno nie kupię w second handach. Rozwiązaniem „bezśmieciowym” będzie wybór dobrych i solidnych rzeczy, które posłużą długo.
3. Przyjmowania prezentów złożonych z tego o czym mówi punkt 2.
Tutaj trzeba uważać, bo można kogoś urazić. Metoda małych kroków lub pełzającej rewolucji może okazać się przydatna.
Po drugie – redukuj (Reduce).
Zasadę redukowania stosuję od czasu, odkąd zainteresowałam się dobrowolną prostotą i minimalizmem.
Przyznaję, że nie jest to łatwe w rodzinie wielodzietnej i w dodatku edukującej domowo.
Potrzebujemy ubrań, butów, kosmetyków, zabawek, książek, kredek, farb, plasteliny, papieru, taśmy klejącej, kleju i innych akcesoriów do prac ręcznych. Wiąże się to z bałaganem i oczywiście śmieceniem.
Jednak mieszkanie nie jest z gumy, a przedmiotów w domu przybywało i przybywało, aż wreszcie rozpoczęłam gruntowne porządki, czyli zrobiłam czystki najpierw w kuchni, potem w zabawkach, w garderobie i w biblioteczce. Zbędne naczynia oddałam znajomym studentom, zabawki i ubrania do domu samotnej matki i do Caritasu, a książki czekają w pudłach na sprzedanie lub oddanie.
Takie czystki trzeba oczywiście co jakiś czas powtarzać, ale jeszcze lepiej jest nauczyć się redukować. Czyli – odmawiać! Kupowania i przyjmowania.
Czy oznacza to życie w pustym domu, noszenie starych ciuchów, korzystanie tylko z elektronicznych środków przekazu informacji i szukanie rozrywki i nauki poza domem? (Jak u Bei Johnson?)
Nie dam się zwariować. Postaram się nauczyć siebie i rodzinę cieszyć się tym, co już mamy, a gromadzenie nowych rzeczy ograniczyć do minimum, zgodnie z naszymi priorytetami życiowymi. Na przykład na pewno nie zrezygnujemy z prenumeraty czasopism popularnonaukowych, kupowania płyt i książek, ale postaramy się zrezygnować z nabywania kolejnych zestawów klocków lego.
Będziemy częściej korzystać z bibliotek. Co do starych ciuchów, to uwielbiam te z second handów, więc żaden problem. Poza tym, marzy mi się minimalistyczna garderoba złożona z czegoś na kształt stu czarnych golfów Steve’a Jobsa (oczywiście nie stu!). Zobaczymy.
W dziedzinie higieny mam zamiar zaostrzyć swój minimalizm pod kątem „zero śmieci”, a więc ograniczyć jeszcze bardziej ilość kosmetyków, co, jak podejrzewam, może wyjść naszej rodzinie na zdrowie.
Spróbuję przekonać domowników do przejścia na mydła tradycyjne, które w przeciwieństwie do mydeł w płynie i szamponów zawierają mniej konserwantów i niepotrzebnych dodatków chemicznych. Zamierzam też używać więcej kosmetyków naturalnych robionych samodzielnie lub kupować kremy robione przez rzemieślników i sprzedawane na wagę. Ze środkami czystości poeksperymentuję – podobno na bazie octu są znakomite. Małymi kroczkami. Powoli.
Redukowanie ogólnie kojarzy mi się z oszczędzaniem (nie mówiąc już o redukowaniu zajęć i zobowiązań, które też stanowi dla mnie wyzwanie i cel).
W kontekście ekologicznym chodzi o oszczędzanie wody, prądu i zasobów naturalnych. Oszczędzanie oznacza też brak marnotrawstwa, a w efekcie – także odmawianie.
W praktyce, mogę łapać do wiadra zimną wodę, która leci przez około minutę z prysznica rano, zanim zacznie lecieć ciepła. Mogę też zlewać do wiadra wodę po umyciu owoców. Wykorzystam ją do podlewania kwiatów na balkonie. Mogę przyzwyczaić dzieci do kąpieli pod prysznicem.
O prądzie nie będę się rozpisywała, bo zasady oszczędzania go są oczywiste.
Jeśli chodzi o zasoby naturalne, będę rzadziej korzystać z samochodu w pojedynkę (lepiej wtedy pojechać tramwajem), a najlepiej w ogóle rzadziej z niego korzystać (na zakupy pójdę na bazarek z torbą na kółkach zamiast jechać do supermarketu samochodem).
Podsumowując – odmawiaj i redukuj, czyli… znów odmawiaj!
Co tym myślicie? Czy taki styl życia to utopia? Czy może wariactwo?!
P.s. À propos:
Podziwiam i życzę wytrwałości. "Zero waste" wydaje mi się utopią, ale ograniczenie śmieci do minimum, jest całkiem realne. Tylko trzeba chcieć, bo łatwo nie będzie… Moim pierwszym pomysłem było uszycie worków/toreb na warzywa i owoce które kupujemy w marketach czy na targowiskach. Za każdym razem w torbach foliowych… Mam ich ogromne ilości! Pozdrawiam serdecznie. Kasia
Oj tak, dwa blogi to zobowiązanie, niestety, ale jednocześnie na liście moich priorytetów usadowione wysoko jako moja odskocznia od codzienności. Choć o codzienności przecież piszę… no cóż, same sprzeczności i paradoksy u mnie.
Witam nową czytelniczkę 🙂
zadna utopia, zadne wariactwo, zero smieci jest dla ludzi 🙂 ale jezeli Twoim "celem i wyzwaniem" jest "redukowanie zajęć i zobowiązań", to… zycze powodzenia i nadal bede tu zagladac 😉 pozdrawiam, malgosia
My używamy teraz tekturowych koszyczków po malinach, torebek papierowych po pieczywie i siatki do prania, ale woreczki są lepsze. Właśnie chcę dzisiaj je uszyć z lnianych ściereczek, których mam dużo. Z pieluszek tetrowych uszyję serwetki stołowe – przy dzieciach to praktyczniej 🙂 Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam!