Oszczędzaj czas na coś lepszego czyli zadanie #17

Jakie zadanie z cyklu Rok Bez Marnotrawstwa mogłabym zaproponować Wam i sobie w przeddzień Wszystkich Świętych i Zaduszek?

Jakiś czas temu koleżanka przesłała mi film z wypowiedzią najbiedniejszego prezydenta na świecie, byłego prezydenta Urugwaju. Film bardzo poruszający. Jose Mujica mówi między innymi:

Możesz cieszyć się z małych rzeczy, bez żadnego zbędnego bagażu, kiedy nosisz szczęście w sobie. Możesz też nie znaleźć szczęścia w niczym, ani też nigdzie. (…) Stworzyliśmy sobie potężną górę zbędnych potrzeb. Kup coś nowego z pogardą dla czegoś starego… W ten sposób właśnie marnujemy sobie życie!

Jose Mujica mówi też o tym, że kiedy coś kupujemy, płacimy za to nie pieniędzmi, tylko swoim czasem! Czasem, który poświęciliśmy na pracę.

Różnica pomiędzy posiadaniem a życiem jest taka, że życie jest jedyną rzeczą, której nie możesz kupić za pieniądze!

Przypomina mi się dowcip o prostym rybaku, który spotkał milionera. Rybak co rano wypływał w morze, kika godzin łowił ryby, po czym wracał do domu, gdzie spędzał czas z rodziną i przyjaciółmi. Milioner zaczął mu doradzać, jak mógłby stać się bogaty, spędzając więcej czasu na morzu, łowiąc coraz więcej ryb i sprzedając je. Od słowa do słowa, rybak dopytując się, co da mu bogactwo, dowiedział sie, że… dobrą emeryturę, na której będzie mógł spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi…

Choć te dwie historie traktują o nieumiarkowaniu w pracy, tak naprawdę przypominają nam o tym, że szkoda życia, by marnować je na rzeczy nieistotne, zbędne. By marnować je na nieumiarkowanie!

1. Na zwiedzanie sklepów w poszukiwaniu rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy.

Pamiętacie? – „Tyle tu rzeczy, których mi nie potrzeba!” – powiedział Sokrates, przechodząc przez targ. Miał w sumie łatwiej, bo w tamtych czasach nie było tylu reklam co teraz. Nie było billboardów, trendsetterów, influencerów, i innych angielskojęzycznych -ów i -erów. (Chyba w ogóle nie było angielskiego?)

2. Na zastanawianie się i deliberowanie, gdzie, za ile i jaką dokładnie rzecz kupić. Przeszukiwanie w tym celu internetu czy bieganie po sklepach.

Dlatego, jeśli coś mi dobrze służy, to staram się tego używać jak najdłużej, i potem kupić rzecz podobną, tej samej marki lub w tym samym sklepie. Gdy potrzebuję czegoś nowego, wolę kupić pierwszą napotkaną rzecz, która w miarę spełnia moje oczekiwania niż szukać dalej. Dłuższe wybrzydzanie skutkuje często albo powrotem do tej pierwszej rzeczy, albo całkowitym paraliżem decyzyjnym.

3. Na oglądanie telewizji, która mówi nam, co mamy myśleć. (I kupować!)

Jeśli ktoś wierzy, że telewizja jest po to, by dostarczyć nam informacji, rozrywki czy wiedzy, to grubo się myli. Telewizja jest po to, by zarabiać kasę. Czyli dostarczać tanich emocji w pakiecie z drogimi reklamami.

A jeśli od powyższej reguły są jakieś wyjątki, to tylko potwierdzają tę regułę.

4. Na czytanie czasopism, które mówią nam, jaki kolor lakieru do paznokci jest modny w tym sezonie albo jak to fajnie dokonać aborcji po to, by oddawać się karierze w korporacji, we własnej firmie czy w szołbiznesie.

Przyznaję, że jako młoda panna czytywałam takie pisma. Zaczęłam niewinnie, bo od „Filipinki” i „Na przełaj”, ale wraz z upadkiem żelaznej kurtyny zaczęły napływać do nas wspaniałe, kolorowe, eleganckie czasopisma dla kobiet, które pokazywały nam ładniejszy i bogatszy świat. Dałam się na to złapać. Jednak małżeństwo i macierzyństwo skutecznie mnie z tego uleczyło. Kiedy masz kochającego Męża, a przy tym dla pełni szczęścia (a może dla kontrastu?) nie śpisz po nocach z powodu wrzeszczącego niemowlaka albo wymiotujesz codziennie przez całą ciążę, to kwestie typu „jak sprawić, by Twój facet szalał za Tobą” schodzą na dalszy plan. Znaczy się, schodzą z planu  całkowicie.

5. Na makijaż i malowanie paznokci.

Makijaż wieczorem trzeba zmyć, a malowane pazury już po kilku dniach nie wyglądają ładnie. Poza tym, jak wyżej. Poza tym, uważam makijaż i malowanie paznokci za opresję i dyskryminację, bo niby czemu kobiety muszą poprawiać urodę, a mężczyźni pysznią się tym, jak ich Pan Bóg stworzył?

6. Na sprzątanie i pucowanie bez umiaru, bo entropia i tak zwycięża.

Nie lubię żyć w brudzie i bałaganie, ale… Entropia i tak jest silniejsza, więc sprzątam tylko tyle, ile niezbędne. Lubię mieć gdzie usiąść i nie potykać się co chwila. Lubię mieć czyste podłogi i blaty w kuchni. Czysty zlew, umywalkę, ubikację i wannę. Ale kurz na półkach i brudne okna mogą poczekać na wiosenne porządki.

7. Na przesiadywanie w mediach społecznościowych.

Dziś rano otworzyłam Instagrama i co zobaczyłam? Zdjęcie z wpisem pożegnalnym. Był to profil @w_drodze, który uznał, że woli swój czas oszczędzić na coś lepszego niż oglądanie kiepskich zdjęć.

Dla mnie media społecznościowe to kanał do promocji bloga oraz czerpanie inspiracji. Kiedyś było to miejsce, w którym nawiązywałam kontakty z rodzinami edukacji domowej. Dowiadywałam się o ciekawych zajęciach. Teraz nie jest mi to już tak bardzo potrzebne, więc ograniczam się do tego co niezbędne, związane z blogiem. Chcę żyć w realu, a nie w sieci. Sieć wciąga i oplata jak prawdziwa pajęczyna. Lepka jak ta prawdziwa, pajęcza, z której trudno się wyplątać.

8. Na gotowanie wymyślnych potraw, kiedy można ugotować proste.

Lubię pierogi, ale równie dobrze smakuje mi makaron z sosem mięsnym, z twarogiem czy z kapustą i grzybami. Podobnie lubię kopytka, ale skoro wiem, że w ich skład wchodzą głównie ziemniaki, które równie smaczne są w postaci „saute”, to po co mam tracić czas na mieszanie ich z mąką (puste węglowodany) i jajkami? Mogę ugotować ziemniaki i podać je z jajkiem sadzonym.

Lubię sałatki i surówki, ale lubię też warzywa niewymieszane. Zamiast trzeć marchewkę na tarce, mogę podać ją całą – dzieci uwielbiają chrupać! Podobnie z mięsem. Czy trzeba je mielić, obtaczać w panierce i smażyć, jeśli można upiec kawałek mięsa w całości? Na pewno będzie to mniej „podzielne”, ale co za różnica? Ilość mięsa ta pozostaje ta sama. Możemy podać więcej warzyw, będzie zdrowiej.

9. Na zastanawianie się co rano, w co się ubrać.

Dlatego wciąż zmniejszam zawartość szafy. Aktualnie w zestawie jesienno-zimowym mam bodajże 4 koszule, 4 bluzki bawełniane, jedną tunikę i jedną kamizelkę, dwa swetry rozpinane, jeden gruby golf, 4 pary spodni i jedną spódnicę, którą noszę bardzo rzadko, bo nie cierpię rajstop. Plus sportowe rzeczy typu dwa polary i legginsy. Plus tak zwana (ładnie) wizytowa sukienka, spodnie i żakiet.

10. Na wybieranie kosmetyków w drogeriach.

Dlatego lubię „zero waste” – bo uwolniło mnie od tracenia czasu na czytanie etykiet, zastanawianie się czy lepiej wybrać krem z mikrogranulkami złota, z enzymami protein czy ze śliną czarownicy, tfu…

Wystarczy mi mydło w kostce, ocet, olej kokosowy i lniany.

11. Na wybieranie jedzenia w sklepach.

Jak wyżej – zerośmieciowe okulary paradoksalnie ułatwiają życie. Wbieram głównie jedzenie w postaci „luzem”, czyli nieprzetworzone, czyli zdrowsze. Jeśli w opakowaniach – szukam tekturowych i papierowych. To bardzo zawęża wybór, a tym samym oszczędza czas.

12. Na wymyślanie niesamowitych sposobów spędzania wakacji i dni wolnych.

Po co sobie kombinować życie, kiedy można pojechać po raz kolejny w to same świetne do wypoczynku miejsce albo odpocząć w domu. Pobyć z rodziną, iść na spacer, poczytać, zrobić kino domowe. Chyba się już napodróżowałam po świecie – dlatego tak zgredziarsko się lenię…

13. Na prasowanie.

Prasowania wymagają tak naprawdę tylko koszule. Szkoda, że biurowe zwyczaje ubraniowe wciąż nie chcą ewoluować w kierunku stylu artystyczno-indywidualistycznego!

14. Na zamartwianie się rzeczami, na które mam znikomy wpływ.

Zamartwiam się, a jakże! Jednak mam świadomość, że to nic nie daje. Trzeba działać, wpływać na stan rzeczy ile się da, a resztę powierzyć Bogu.

15. Na przejmowanie się tym, co powiedzą ludzie, kiedy zachowujemy się nie tak, jakby chcieli.

Też się zamartwiam. Nie umiem przestać. Jednak muszę przyznać, że z wiekiem coraz bardziej jestem świadoma, że moje życie jest moje i to JA je przeżywam. Tak jak chcę, i jak uważam za stosowne. Z uwzględnieniem potrzeb najbliższych mi osób, czyli Męża i dzieci.

16. Na dojazdy do pracy i na zajęcia.

Dlatego mieszkamy w bloku blisko centrum, a nie w domku na przedmieściu. Dlatego wybieram głównie takie zajęcia, na które nie trzeba daleko jeździć. Chyba, że dzieci chcą i mogą jeździć same.

17. Na czytanie blogów.

Gdybym nie prowadziła bloga, pewnie nie miałabym pokusy czytania innych. Natomiast prowadzenie bloga skutkuje: po pierwsze – znajomością z wieloma blogerami i ich świetnymi blogami, a po drugie – brakiem czasu na czytanie tychże. Taki paradoks.

Na powyższe rzeczy szkoda mi czasu. Wolę oszczędzić go na coś lepszego. Dla mnie oczywiście!

Dlatego dzisiejsze zadanie brzmi:

Oszczędzaj czas na coś lepszego. 

Zachęcam Was i siebie, byśmy oszczędzali swój czas. Nie wiemy przecież, jak dużo nam go jeszcze zostało! Lepiej wykorzystywać go dobrze. Chciałam napisać „mądrze”, ale czy ja wiem? Co to znaczy „mądrze”? Dla każdego z nas to „mądrze” znaczy coś innego, bo dla każdego z nas co innego jest ważne. Dlatego napisałam „dobrze”. Dobrze to dobrze, i już.

Aha, i czas (nomen omen) najwyższy zmienić popularne powiedzonko: „Czas to pieniądz.”

Prawidłowa wersja brzmi: „Pieniądz to czas.”

Dzisiejszy wpis dedykuję:

Agnieszce P., która podesłała mi filmik z Jose Mujica, @w_drodze z Instagrama oraz dziewczynom, które na grupie Wyzwanie Zero Waste Rok Bez Marnotrawstwa (dopisek z 2020 roku: tak, była taka grupa, zamknęłam ją w 2018 roku, gdy zwinęłam się z FB. Dziś, w marcu 2020 roku znów jestem na FB, hehe, bo… moi czytelnicy też tam są!) odpowiedziały na moje pytanie dotyczące tego, co uważają za marnowanie czasu:

  • Katii W., mojej niestrudzonej czytelniczce i facebookowej komentatorce, która ratuje grupę i fanpage niniejszego bloga przed stoczeniem się w otchłań nieistnienia,
  • Kasi P., która z kolei ratuje grupę przed tym co powyżej,
  • Ilonie R. mojej koleżance z czasów studenckich,
  • Agnieszce z bloga Ekologika.

Dziękuję!

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża, mama dwóch nastolatków i jednej córeczki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię robić na drutach i szydełkować, ale jeszcze bardziej – pisać. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze.

5 komentarzy

  1. Tak, tak i wszystko tak, poza punktami 5 i 17. Co do malowania – lubię i dobrze się w tym czuję – maluję się dosyć skromnie, ale lubię wiedzieć, że dobrze wyglądam – mam straszne sińce pod oczami i wolę, aby tego nie było widać. A poza tym makijaż to część mojego biurowego „umundurowania”. Co do punktu 17 – przeznaczam sobie ok. godzinę na przegląd blogów w tygodniu i wystarczy. Dzięki temu przeczytam wszystko co chcę, a w ciągu tygodnia nie przeszkadza mi to w pracy. Tak na marginesie – czy chcesz, aby Twoi czytelnicy posłuchali Twojej rady?
    Zauważyłam natomiast, że ostatnio praktycznie przestałam kupować rzeczy (oczywiście poza tymi koniecznymi) i każdy potencjalny zakup przeliczam na godziny pracy. Potem zastanawiam się miesiąc lub dwa nad zakupem, po czym dochodzę do wniosku, że skoro przez dwa miesiące nie umarłam od braku tej rzeczy, to mi jest niepotrzebna. A w wolnym czasie czytam sobie i zajmuję się dzieckiem (dzięki Tobie gramy sobie w „Pędzące żółwie” i uproszczoną wersję „Epoki kamienia”) – no tak, te dwie gry kupiłam w ostatnim czasie.

    1. Ruda, dziękuję za Twój jak zwykle inspirujący komentarz. To miłe, jak ktoś komentuje bo wtedy nie mam poczucia pisania w pustkę. Mogę lepiej poznać swoich czytelników 🙂 Faktycznie to, że mało czytam blogów (od czasu do czasu siadam i przeglądam bloglovin’, to jest fajne bo wszystkie, prawie wszystkie ulubione blogi mam w jednym miejscu), i mało komentuję to sprawia że na mojego bloga mniej osób wpada. Ale nie chcę byście sobie brali do serca moją radę odnośnie nie czytania MOJEGO bloga 🙂 Tak na serio to chodzi o to, żeby z tym nie przesadzać i czytać takie naprawdę najulubieńsze.
      A co do malowania, to jesli lubisz i potrzebujesz, to znaczy że nie jest to stratą czasu. Każdy ma inne potrzeby i upodobania i super!
      Cieszę się że gracie w planszówki! Pozdrawiam Twoją rodzinkę!

  2. Oj tak, nie lubię marnować czasu na mycie okien i ścieranie kurzu 🙂 Ale jeszcze bardziej nie lubię go marnować na narzekanie. Wolę wziąć sprawy we własne ręce i aktywnie zmieniać rzeczywistość na taką, jaką chcę, by była.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *