Proponuję zacząć od następujących artykułów:
Da się tę produkcję śmieci ograniczyć.
Pod warunkiem, że jesteśmy ascetami i nie mamy męża, żony ani dzieci. Że zadowalamy się tym, co już mamy (!), nie ulegamy pokusom, odmawiamy sobie wszystkiego, co generuje śmieci, naprawiamy, oddajemy do recyklingu i kompostujemy.
No cóż. Nie jestem osobą, która MA te wszystkie zalety. Mam tylko niektóre z nich, i to nie zawsze.
Postanowiłam więc, że zrobię w kwestii zero waste tyle, ile się da.
Spokojnie, bez szaleństwa (choć gdy przeczytacie moje pierwsze wpisy w Odśmiecowni, zobaczycie, że to szaleństwo mnie nie ominęło!) i bez terroryzowania rodziny.
Proszę, żebyście te moje stare wpisy traktowali z przymrużeniem oka i dystansem, na jaki z racji swojego wieku zasługują.
Są one zapisem chwili, danego czasu i sytuacji. Dużo się pozmieniało, z czego wiele – na lepsze. Zero waste stało się modne!
Producenci podążyli za modą, stało się to, co nazywam „głosowaniem nogami”. Zagłosowaliśmy – my, propagatorzy idei zero waste – na szampony w kostce, na wielorazowe siatki na owoce i warzywa, dostępne w supermarketach w dziale… owoców i warzyw, na kranówkę w restauracjach, na kawę do własnego kubka na wynos i wiele innych zmian. Drobnych, banalnych może, ale ważnych.
Bo… „Im bardziej pada śnieg, im bardziej prószy śnieg, tym bardziej sypie śnieg”!
***
Niniejsza strona jest częścią bloga Kornelia O… edukacji domowej, ale nie tylko, bo nie tylko tym żyje przecież człowiek (i bloger).
W tekstach na blogu znajdują się linki partnerskie do serwisu ceneo.