„Najbardziej „eko” rzeczą jest ta, której nie kupisz” Proszę, przeczytaj ten tekst Uli, zanim przejdziesz dalej. Jest krótki i trafia w sedno.
Co dodałabym od siebie?
Najbardziej „eko” i „zero waste” życie to życie, którego nie marnujesz na konsumowanie (social) mediowej papki, która – w najgorszym razie – robi ci papkę z mózgu i wpędza w depresję, a w najlepszym – pozbawia cię luksusu samodzielnego myślenia.
Najbardziej „pro eko” i „pro zero waste” działanie to zadowalanie się tym, co masz (idzie o rzeczy!), i nie uleganie pokusom nabywania więcej, lepiej, ładniej, nowocześniej i „bardziej eko/zero waste”.
Najbardziej „eko” i „zero waste” świadomość, to świadomość, że do produkcji naszych milusich smartfoników i laptopików (na których oglądamy milusią social mediową papkę) wykorzystuje się rzadkie minerały wydobywane w kopalniach środkowej Afryki przez współczesnych niewolników, w tym dzieci!
#blacklivesmatter
Really???
***
Zanim zamknę moją eksperymentalną pracownię odśmiecania świata, Odśmiecownię, proszę, byś zapamiętała, byś zapamiętał z niej tę jedną lekcję: Najbardziej eko i zero waste są te rzeczy, których nie kupisz.
I chociaż wciąż uważam, że kropla drąży skałę i że małe kroki robią dużą zmianę (jedna zużyta foliówka mniej to już COŚ, solidne i uczciwe segregowanie śmieci i zgniatanie ich przed wyrzuceniem! to jeszcze większe COŚ), to uważam, że – w tym przypadku – diabeł NIE tkwi w szczegółach (w tych wszystkich jednorazówkach, z których zrezygnujesz i plastikach, które zamienisz na papier lub tkaninę).
Diabeł tkwi w wielkich korporacjach, które robią nas w balona, udając, że zależy im na czymś więcej niż tylko na naszych pieniądzach.
#greenwashing
Jest tam, gdzie się go nie spodziewasz. Dlatego… jeszcze raz:
Najbardziej „eko” rzeczą jest ta, której nie kupisz. (Przeczytaj koniecznie!)
Mówisz, że się nie da? Da się. Tylko musisz iść pod prąd wszechkonsumpcji rzeczy. Pokazać i wytłumaczyć swoim dzieciom, że tak jest dobrze. Ogłuchnąć i oślepnąć na gratisy, promocje, oferty nie do odrzucenia, reklamy.
I wiesz co? Ja tego nie umiem! Ja się tego wciąż uczę.
***
Zamykam Odśmiecownię.
Wiem, milczałam długo i nie dokończyłam drugiego wyzwania Rok Bez Marnotrawstwa. Przepraszam, ale takie jest życie. Nie wszystko da się dokończyć (kto robił remont, ten wie), nie wszystko chce się dokończyć (kto robił przez trzy lata jeden sweter na drutach, ten też wie).
Dlatego, choć miałam kiedyś taki zamiar, nie uaktualniam tych wszystkich dawno napisanych tekstów-zadań zero waste, żeby zasygnalizować, co na dłuższą metę zadziałało, a co nie. Jakie są dziś możliwości nieśmiecenia i jak wygląda dziś ruch zero waste, każdy widzi. Dużo się zmieniło, więc proszę, potraktuj te moje teksty, zadania, jak źródło… hmm, historyczne, jak zapiski z pamiętnika.
Nie traktuj ich zbyt serio, i weź pod uwagę, że wielu z rzeczy, o których na tych łamach napisałam, już nie robię. To był eksperyment!
I pamiętaj:
Najbardziej „eko” rzeczą jest ta, której nie kupisz.
PS Chociaż nie zrobiłam kursu online, na który zbierałam zapisy w poprzednich wpisach, to jednak wciąż myślę, że jeszcze kiedyś zrobię (napiszę, wydam) książkę o moich przygodach z zerołejstem 🙂 Powoli, po kolei. Pa, kochani!
Aha, znajdziecie mnie na moim osobistym blogu Kornelia O… Zapraszam!
Jeden komentarz